Sprawdź się
Zapoznaj się z fotografią i wykonaj ćwiczenie.
Zapoznaj się z opisem fotografii i wykonaj ćwiczenie.
Zapoznaj się z fragmentem tekstu i wykonaj ćwiczenie.
Do jakiej klasy społecznej należysz? Uważaj, możesz się poważnie mylićCzym charakteryzuje się polski system klasowy? Zdaniem dr. hab. Macieja Gduli jedną z jego wyróżniających cech jest ekonomiczna słabość niższej klasy średniej. Podkreśla on, że mainstreamowy medialny przekaz do jej przedstawicieli brzmi: „możecie być jak społeczna elita, której życie codziennie oglądacie na ekranach TV”. To jednak wierutne kłamstwo, a różnica pomiędzy stylem życia establishmentu i znacznej części klasy średniej ma charakter jakościowy, a nie ilościowy. W jakich aspektach życia najbardziej się zaznacza? Na przykład w zakresie edukacyjnych szans. – Prywatne szkoły średnie dla klasy wyższej kosztują w Warszawie nawet 100 tysięcy za rok. Klasa średnia nie ma takiego startu – mówi Gdula w wywiadzie dla Krytyki Politycznej.
Badacz zwraca uwagę na to, że w Polsce około 2–3 proc. rodzin żyje w izolacji i nie musi mierzyć się z większością społecznych problemów. Wielu przedstawicieli klasy średniej karmi się iluzją, że mogą sobie pozwolić na elitarny standard życia. Efektem tego musi być narastająca frustracja. Analizując statystyki, na przykład odnoszące się do rozwarstwienia dochodowego w Polsce (indeks Giniego), można dojść do wniosku, że nie odbiega ono negatywnie od unijnej średniej. Według raportu OECD z końca 2016 roku wartość współczynnika dla Polski wynosi 0,3, co plasuje nas w środku stawki (krajów grupy OECD). Zresztą regularnie spada, jeszcze w 2004 roku wynosił 0,38. Dla porównania, dla Norwegii przyjmuje wartość 0,25, dla Niemiec 0,28, natomiast dla USA aż 0,39 (jeden z najwyższych wśród państw grupy). Generalnie najmniej rozwarstwione są kraje skandynawskie oraz większość najbardziej rozwiniętych (poza anglosaskimi), natomiast ich przeciwieństwo stanowią kraje Europy Płd., USA oraz kraje Ameryki Płd. Z raportu NBP „Zasobność gospodarstw domowych w Polsce” wynika jednak, że jeśli weźmiemy pod uwagę nierówności majątkowe, to okaże się że przepaść pomiędzy najbogatszymi, a ubogimi masami jest ogromna. Krytyka Polityczna wyliczyła, że 10 najbogatszych Polaków posiada majątek o wartości równej życiowemu dorobkowi 7 milionów najuboższych. Na typowy majątek klasy średniej składa się zazwyczaj mieszkanie za 300 tysięcy złotych plus samochód plus niewielkie oszczędności. Nie posiada więc ona właściwie kapitału niezbędnego do rozpoczęcia własnej działalności biznesowej albo inwestowania.
Zapoznaj się z fragmentem tekstu i wykonaj ćwiczenie.
Awans społeczny? Chyba nie w PolsceOkazuje się, że jesteśmy niezwykle zamożnym społeczeństwem – zmontowanie bańki od starych na rozruszanie pierwszego biznesu to dla nas bułka z masłem. Gdy Tomasz Markiewka postanowił nieco nadkruszyć spiżowy pomnik Jeffa Bezosa, przypominając, że założyciel Amazona otrzymał na start całkiem spore kieszonkowe od rodziców, w wysokości ćwierć miliona (obecnie ok. 400 tysięcy) dolarów, szybko zareagował były prezes Novartis International. Otóż według Ryszarda Wojtkowskiego te kilkaset tysięcy dolarów to w sumie drobne, które są w zasięgu wielu młodych Polek i Polaków. Wystarczy tylko, że sprzedadzą apartament rodziców w Warszawie, Krakowie lub Gdańsku i już mogą odpalać polskiego jednorożca, nikt im nie broni.
Już pod koniec XX wieku ZIP Skład rymował, że „punkt widzenia się zmienia zależnie od stanu w kieszeniach”, co biznesmen niechcący potwierdził. Najwyraźniej według punktu widzenia statystycznego polskiego prezesa większość rodzin w Polsce spokojnie może upłynnić majątek wart milion złotych. Według twardych danych NBP jest jednak nieco inaczej: gospodarstwa domowe, których majątek netto wynosi co najmniej milion złotych, należą do siedmiu procent najbogatszych. Można podejrzewać, że nawet reprezentanci tych kilku procent najbogatszych niekoniecznie zechcą sprzedać wszystko, co mają, by dać synalkowi wkład na założenie start-upu.
Zapoznaj się z tekstami i wykonaj ćwiczenie.
Źródło I
Próba opisu inteligenta z PRLPo wojnie funkcjonowało pojęcie przedwojennego inteligenta. Przedwojenny inteligent, których wielu jeszcze można było wówczas oglądać dookoła, był bez wątpienia postacią realną, a także w powszechnym odczuciu oznaczał on kategorię pozytywną. Był człowiekiem o przyzwoitym przygotowaniu umysłowym, zwłaszcza humanistycznym – w przedwojennym gimnazjum uczono łaciny, niekiedy nawet greki – władającym językami, łączącym te walory umysłowe z odpowiednią postawą obyczajową, dobrym wychowaniem, rzetelnością, uczciwością i poczuciem przynależności do elity społecznej.
Przedwojenny inteligent był także w czasach powojennych antytezą inteligenta z awansu, często zbyt pospiesznie produkowanego przez rozbudowany i powszechnie dostępny w czasach Polski Ludowej system edukacyjny. Inteligent z awansu okazywał się nierzadko znakomitym specjalistą, rzetelnym naukowcem, dociekliwym badaczem, tym jednak, co zazwyczaj odróżniało go od przedwojennego inteligenta, były niedostatki w warstwie obyczajowej, często dotyczącej także gustu estetycznego i tak zwanego obycia. Sporo inteligentów z awansu potrafiło niezwykle szybko uzupełniać te braki, u niektórych przemieniało się to nawet w szczególnego rodzaju snobizm, wzorowany właśnie na modelu przedwojennego inteligenta, niektórzy jednak z pozycji inteligenta z awansu starali się także, jakby na przekór, wykrzesać pewien rodzaj obyczajowej prowokacji, podkreślając swoją robociarskość albo chłopskość jako atrybut krzepy i przeciwieństwo „zgniłych” postaw inteligenta przedwojennego.
Źródło II
Trzeba bronić inteligencjiJako kategoria społeczna inteligencja spotyka się dziś z ostrą krytyką młodych elit. Owszem – można powiedzieć, że inteligencję krytykowano „od zawsze”. Zmiana polega jednak na tym, że dawne próby twórczego przepracowania inteligenckiego dorobku zostały zastąpione dążeniem do jego zupełnego odrzucenia. Warto zacytować kilka reprezentatywnych wypowiedzi. Pisarz Wojciech Engelking: „Inteligencja tak upiła się swoją władzą nad dyskursem, iż uznała, że Polska nie może się bez niej obejść. Jej działania doprowadziły do tego, że dziś słowo »inteligent« może funkcjonować jak obelga (…). Być inteligentem to być okcydentalistą i postępowcem. A contrario: wyznawać jakiekolwiek inne poglądy to być chamem. Dlaczego tak uważam? Bo tylko liberalno‑lewicowy odłam inteligencji zyskał w latach 90. polityczną sprawczość – przy zachowaniu, rzecz dyskusyjna, inteligenckiej niezależności”.