Sprawdź się
Wyjaśnij, dlaczego, twoim zdaniem, w wierszu Anny Świrszczyńskiej pojawia się tyle postaci.
Zapoznaj się ze słownikową definicją terminu deheroizacjadeheroizacja, a następnie sformułuj dwa argumenty uzasadniające tezę: bohaterowie wiersza Budując barykadę zostali przez autorkę zdeheroizowani. Odnieś się do konkretnych fragmentów tekstu.
Zapoznaj się z fragmentem Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego i wskaż cztery funkcje piwnicy, o których wspomina narrator.
Pamiętnik z powstania warszawskiegoNasza „sala” piwnicowa, chociaż takich jak ona było jeszcze ze dwie albo trzy pod naszym blokiem B, była tak jakby główną na ten blok. Bo przecież stał tu ołtarz. A może naprawdę była największa? Chyba tak. Koło drzwi, to znaczy koło otworu wejściowego tego z klatki schodowej zaraz po prawej stronie, stała beka, pełna wody, na wypadek pożaru. Woda była nie za świeża już 7 sierpnia. Co dało potem pole do smrodu, kłótni i zmiany wody w bece metodą potokową. Drzwi były na korytarze, półpiwnice, przejścia z kuchniami‑kozami‑sukami, kuchniami–kozami–sukami o które baby zaraz się kłóciły, a mężowie się zaraz pobili siekierami. Drugie siekiery w tym powstaniu. Stamtąd były właśnie schody z betonu na górę, na parter. Tu zaraz na lewo od nas były wychodki (na razie z wodą), wszystko czynne, światło też. Tu wpadały z góry słupy słońca z kurzem, z tym, że jak wpadały codziennie raniutko, tak świeciły ileś godzin, codziennie, bo była tylko pogoda. Tu były najważniejsze wloty i wyloty, spotkania, narady, moje przesiadywania na kupce cegieł i pisania.
I naprzeciw szły piwnice dalsze. Zaczynał się ciąg. Słynny potem nasz ciąg spacerowy. Bo się spacerowało. A nie było jak na wierzchu. To tu. To były zresztą ulice, place, tłumy, życia, zawierania znajomości.
Zapoznaj się z poniższymi fragmentami Pamiętnika z powstania warszawskiego i wymień na ich podstawie wszystkie czynności, które wypełniały dzień ludności cywilnej w Warszawie. Napisz, co przede wszystkim utrudniało ich wykonywanie.
Pamiętnik z powstania warszawskiegoWstawało się rano, nie do jedzenia przecież, bo zaczęło się jeść już chyba wtedy raz dziennie. Mama nad wieczorem robiła z resztek kaszy zbożową kawę. Na wszystkich. Rozdawała po filiżance każdemu. Oczywiście bez cukru. Już odkąd bez cukru. Od początku chyba. I po trzy suchary. Takie już cienkie, powyginane, niecałe plasterki czarnego chleba. Potem były już tylko po dwa. To była najuroczystsza chwila. I przedtem czy potem - różaniec. Dzień był długi. Chociaż niby się mówi, że koniec sierpnia - dzień krótszy, to gdzie tam. Tyle tego słońca. Upału. I tyle tych bomb. I stań pod framugą. I liczeń.
– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwaa‑naaśście... no... niewypał... o...
I zaraz:
– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć... – Huk, kotłowanina, coś się obrywa! My? Nie... I znów:
– Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć... [...]
Wlatuję do bramy numer pięć. Jest. Tłok. Brzęk. Ogon. Podwóreczko. Studnia. Na podwóreczku. Drewniana. Zielona. Omszała. W kwadrat. Taka stara, że aż o niej nie wiedzieli. Ktoś odkrył. Kto? Bo ludzi tu nie ma. Dom niby stoi. Częściowo. Ale zupełnie nieczynny. To znaczy, jakaś cząstka stoi. Nawet może nie wypalona. Tylko coś po bombach. Bo wciąż były. I to coś, co było chyba biurem, posłużyło za miejsce na ogon. Bo ogon był. I przybywał. Z wody nikt nie rezygnował. I tak się stało. Cierpliwie. Parter bo parter. Ale zawsze – nie na wierzchu. Był upał. Dzień. Jasno. I długo się stało. Bo studnia była naprawdę stara. I trzeba było po kolei wpuszczać i wyciągać (kijem czy sznurkiem) wiadro po wiadrze. A to było biuro. Przyjrzałem się resztkom mebli, czyli szafce. Zasuwanej na drewnianą harmonię. Odsuniętą. Ale z papierami. Czystymi. Do pisania. Wziąłem sobie plik. To był luksus. Sam fakt. I gatunek. Pamiętam znak wodny. Chyba SIMON i coś tam. Papieru mi brakło, więc bardzo się cieszyłem. I czekałem. Swojej kolejki. Godzinę. Dwie. Chyba dwie. Oprócz szafki było jeszcze może coś. Z gruzami. I więcej nic. Owszem – gruzy, wapno z trzciną, cegły, otwory bez drzwi i okien. Przez taki otwór wychodziło się – w tym ogonku – do tej studni, jak nadeszła swoja pora. Bo wreszcie nadeszła. Moja. Wpuściłem kubeł. Wyciągnąłem. Ktoś nawet mi pomagał. Wiedział jak. I poleciałem z wodą i papierem do swoich. Do swoich gruzów.
karbidówka – rodzaj lampy gazowej, w której jako paliwo wykorzystuje się acetylen; charakterystyczne dla tego typu lamp było silne dymienie powodujące ból oczu
Żyje godzinę dłużejŻyje godzinę dłużej
Dziecko ma dwa miesiące.
Doktor mówi:
Umrze bez mleka.Matka idzie cały dzień piwnicami
na drugi koniec miasta.
Na Czerniakowie
piekarz ma krowę.
Czołga się na brzuchu
Wśród gruzów, błota, trupów.Przynosi trzy łyżki mleka.
Dziecko żyje
godzinę dłużej.
Twierdzenie | Prawda | Fałsz |
Tragizm sytuacji opisanej w wierszu podkreśla nagromadzenie środków artystycznego wyrazu. | □ | □ |
Słowa doktora zostały zapisane w mowie zależnej. | □ | □ |
Poetka stworzyła wiersz o prostej, zbliżonej do prozy formie, aby skupić uwagę odbiorców na ludzkiej tragedii. | □ | □ |
Pojawiające się w drugiej strofie wyliczenie podkreśla determinację bohaterki lirycznej wiersza. | □ | □ |
Utwór Anny Świrszczyńskiej to wiersz wolny. | □ | □ |
Przeanalizuj zaznaczone w wierszu Anny Świrszczyńskiej czasowniki, a następnie wyjaśnij pojawiające się w tytule wiersza zestawienie człowieka i stonogi.
Przeczytaj fragment książki Warszawa 1944. Tragiczne powstanie autorstwa Alexandry Richie, a następnie określ tezę sformułowaną przez autorkę oraz wskaż dwa argumenty, którymi uzasadnia jej słuszność. Nie cytuj.
Zapoznaj się z fragmentem książki Warszawa 1944. Tragiczne powstanie autorstwa Alexandry Richie, a następnie określ tezę sformułowaną przez autorkę oraz wskaż dwa argumenty, którymi uzasadnia jej słuszność. Nie cytuj.
Warszawa 1944. Tragiczne powstanieKiedy w II wieku przed Chrystusem starożytna Kartagina zaczęła odbudowywać się po drugiej wojnie punickiej, Rzymianom się to nie spodobało. Postrzegali to miasto jako zagrożenie dla dominacji Rzymu w Afryce Północnej. Po kilku naradach senatorowie postanowili, że musi ono zostać zaatakowane, zdobyte i wymazane z kart historii. Wiedzieli, że nie będzie to łatwe. Kartagina była solidnie ufortyfikowana, a jej zdeterminowani mieszkańcy woleli walczyć niż poddać się władzy Rzymu. […] Jeśli Kartagina stanowi najlepszy przykład bezmyślnego zniszczenia wielkiego miasta w starożytności, to unicestwienie Warszawy jest jedynym odpowiednikiem czegoś podobnego w historii współczesnej. Żadna inna stolica nie doświadczyła takiej traumy z rąk wroga. Po bezlitosnych nalotach bombowych, które zaczęły się już 1 września 1939 roku, ludność Warszawy była terroryzowana przez gestapo, a niemal cała żydowska wspólnota została wymordowana. W trakcie powstania mieszkańcy byli masakrowani, żyli w oblężeniu, byli mordowani i paleni. W końcu cała ludność, która przed wojną liczyła ponad milion osób, zniknęła. Zginęło ponad 400 000 warszawskich Żydów. Około 150 000 spośród reszty mieszkańców poniosło śmierć podczas walk w mieście i zostało pogrzebanych pod gruzami, poległo także 18 000 żołnierzy AK.
O powstaniu warszawskim mówi się często, że była to „Golgota ludności cywilnej”. Korzystając z informacji zawartych w e‑materiale, wyjaśnij sens tego sformułowania.