Przeczytaj
Miłosz i emigracja
Czesław Miłosz przed wojną sympatyzował z ideami i ugrupowaniami lewicowymi. Po wyzwoleniu, oczarowany komunistyczną obietnicą społecznej równości, podjął pracę dla władz Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej jako attachéattaché kulturalny przy ambasadzie polskiej w Paryżu. Dość szybko jednak rozpoznał, na czym w systemie komunistycznym polegają mechanizmy zniewalania człowieka i manipulacji nim. W 1951 roku poprosił o azyl polityczny we Francji, gdzie przebywał do 1960 roku, a następnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tam objął posadę profesora na Uniwersytecie Berkeley w Kalifornii.
Świat odmieniony
Po raz pierwszy po wielu latach Miłosz przyjechał do Polski w 1981 roku. Później, po transformacji ustrojowej 1989 roku, przyjeżdżał coraz częściej, a także podróżował na Litwę, gdzie się urodził. Naznaczona romantyczną tradycją Litwa, z którą związane były dzieciństwo i młodość poety, powraca w cyklu wierszy Litwa po pięćdziesięciu dwóch latach. Spotkanie starego człowieka z przestrzenią dzieciństwa ewokuje refleksję na temat przemijania i starzenia. Większość przedmiotów i miejsc uległa zmianie, jedynie niektóre elementy przyrody przywodzą na myśl dawny świat i tylko one świadczą o tożsamości tego, co było, z tym, co jest. To dzięki naturze, która trwa mimo upływu czasu, możliwe jest odczucie wspólnoty między człowiekiem i miejscem.
DwórNie ma domu, jest park, choć stare drzewa wycięto
I gąszcz porasta ślady dawnych ścieżek.
Rozebrano, biały, zamczysty,
Ze sklepami czyli piwnicami, w których stały półki na jabłka zimowe.
Takie jak dawniej koleiny drogi w dół:
Pamiętałem, gdzie skręcić, ale nie poznałem rzeki;
Jej kolor jak rdzawej samochodowej oliwy,
Ani szuwarów, ani lilii wodnych.
Przeminęła lipowa aleja, niegdyś droga pszczołom,
I sady, kraina os i szerszeni opitych słodyczą,
Zmurszały i zapadły się w oset i pokrzywy.
To miejsce i ja, choć daleko stąd
Równocześnie, rok po roku, traciliśmy liście,
Zasypywały nas śniegi, ubywało nas.
I znów razem jesteśmy, we wspólnej starości.Interesuje mnie dymek, z rury zamiast komina,
Nad baraczkiem skleconym niezgrabnie z desek i cegły
W zieleni chwastów i krzaków – poznaję sambucus nigra.Chwała życiu, za to, że trwa, ubogo, byle jak.
Jedli te swoje kluski i kartofle
I mieli przynajmniej czym palić w nasze długie zimy.
„Ubywanie” jest cechą wspólną starzenia się człowieka i miejsca. Powrót do miejsc dzieciństwa i młodości rozczarowuje poetę tylko o tyle, o ile rozczarowuje samo życie, przemijanie i starość.
Stary poeta
W ostatnim okresie swojej twórczości, w wierszach z tomu Druga przestrzeń oraz w utworach opublikowanych już po śmierci poety w tomie zatytułowanym Wiersze ostatnie, Miłosz wielokrotnie kontemplował własną późną dojrzałość
. Można ją rozumieć jako świadomość zarówno późnego wieku, jak i późnego odkrycia czegoś, co powinno być dostrzeżone znacznie wcześniej. Z perspektywy doświadczenia późnej dojrzałości
poeta zauważa wspólną dla wszystkich ludzi cechę zaniedbania, braku szacunku dla daru, jaki otrzymują. Z jednej strony tylko późna dojrzałość
daje szansę odkrycia najprostszych, ale i najtrudniejszych prawd o życiu, z drugiej (zdaje się mówić poeta), gdy człowiek w starości rozwikła tę tajemnicę, zyska świadomość, że dojrzał do niej zbyt późno. Starość w ostatnich wierszach Miłosza to czas trudnej epifaniiepifanii – odkrycia prawd, z których nie ma już czasu skorzystać. Lekiem na słabość ciała, rozczarowanie i strach przed śmiercią pozostaje w twórczości Miłosza – tak jak była nim na początku jego drogi artystycznej – poezja:
Wiek nowyCiało nie chce słuchać moich rozkazów.
Przewraca się na równej drodze, trudno mu wejść na schody.
Mam do niego stosunek satyryczny. Wyśmiewam
Sflaczałość mięśni, powłóczenie nogami, ślepotę,
Wszystkie parametry głębokiej starości.Na szczęście dalej w nocy układam wiersze.
Choć kiedy zapiszę rano, nie mogę później odczytać.
Wspomagają mnie powiększone litery komputera.
Którego doczekałem, co już jest zaletą.
Słownik
(fr., przywiązany do czegoś, związany z czymś) urzędnik dyplomatyczny niższego szczebla
(gr. epiphainein – odsłonić) w teologii akt ujawnienia się bóstwa przed śmiertelnikiem; również akt doświadczenia rzeczywistości ponadzmysłowej
(łac. ēvocāre – przywoływać) przywodzić na myśl